poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Wiersz "Koniec świata"

Niebo zmniejsza się każdego dnia.
Kolor świata się zmienia,
a smak powietrza jest bez sensu.
Przecież nikt pokoju nam nie obiecał!
Zachłyśnięcie się powietrzem nabrało znaczenia.
A oberwanie chmury staje się prawdą.
Smutne niebo,
radosne słonko,
piękne dwa księżyce,
nawet jeden się powiększa.
Wypala trawę,
piasek zmienia w szkło,
kruchy jak lód,
błyszczący jak złoto.
Spróbuj zjeść powietrze,
a wnet się otrujesz.
Ty i ja schowani
gdzieś w schronie.
Tam gdzie promień
nie dochodzi,
a grawitacja zawraca.

Wstaję rano - to ostatni dzień.
Gorąco, na twarzy maska z tlenem,
a wiatr obdziera żelazo z korozji.
Łapiemy się za ręce,
kładziemy na łóżku,
zdejmujemy maski.
Ostatnie spojrzenie.
Spoglądamy przez lunetę.
Widzimy niszczejący dom.
Wyrywająca kawałki ziemi w przestrzeń
temperatura topi tytan
i wnet paruje.
Wybuch jądra,
zalewa nas wnętrze,
a wiatr...
Ech, już nie ma wiatru.
Też wyparował.
Zróbmy ostatnią rzecz,
którą możemy zrobić.
Zamknijmy oczy.
Wyparujmy.


Zapraszam również na poprzedni wiersz:
Wiersz "Świat za kartki".

1 komentarz:

  1. Najbardziej podoba mi się końcówka Twojego wiersza. Bardzo udana, a całość stwarza wrażenie znakomitej całości.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń