poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Wiersz "Wybory na podstawie powonienia".

Tak bardzo ciśnie się
porównanie do ekskrementów.
Za każdym z nich
ptaki zawracają,
a muchy uciekają.
Niuch, niuch, niuch.

Oba śmierdzą różnie,
albo slumsami na wsi.
Nieczyszczony obornik,
zaniedbana krowa.
Ludzie bezzębni,
bezkulturowi.

Jeden chemicznie sztucznie.
Wyobraź sobie;
zapach szpitala,
zapach dentysty.
Tak nie pachną ekskrementy.

Drugi śmierdzi okrutnie.
Wyobraź sobie;
wulkan siarkowodoru,
bombę durianową.
Tak nie pachną ekskrementy.

Cudowna analiza,
aż usta promienieją
radością.
Nos zmarszczony przebrzydle
zapachem.
I tak wdepnę w gówno.

Znowu.


Zapraszam również na poprzedni wiersz:
Wiersz "By czasem się nie bać".

środa, 26 sierpnia 2015

Wiersz "By czasem się nie bać".

Gdybym Cię tu miał
nie bałbym się wtedy.
Ten świat miałby swój sens,
a ja w tym sensie miejsce.
Łykając niespokojne tchy
swojej ludzkiej wrażliwości.
Znajdę dla Ciebie miejsce
w mojej duszy zgubionej.
O mój klorazepat...
Mój klorazepat...

Oddalasz troski, a czynisz szczęśliwym,
bym patrzył na świat jak Ty.
Choć raz tak jak Ty
przez tę biało-różową kapsułkę.
Tylko chodź tu do mnie,
daj się wziąć do ust.
Pozwól mi przy Tobie uklęknąć
i podziękować, że jesteś.
Mój klorazepat...
Mój klorazepat...

Tak smutno jest bez Ciebie,
że gdybym Cię miał...
Cenię Cię bardziej niż człowieka
boś ich oponentem.
Zostań moją tarczą,
a ja będę gladiatorem.
Powstaniemy jak Spartakus,
spalimy znerwicowane miasto.
Mój klorazepat...
Mój klorazepat...

Jak ciągła linia na respiratorze
ciągnąć się będzie nasza przyjaźń.
By tylko nie zabiło serce,
bo nie lubię zawirowań.
Ekran zaś czarno-zielony
opisuje wszystkie szczegóły.
Nie oceniaj mnie,
tylko patrz na monitor.
Mój klorazepat...
Mój klorazepat...


Zapraszam również na poprzedni wiersz:
Wiersz "Koniec świata".

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Wiersz "Koniec świata"

Niebo zmniejsza się każdego dnia.
Kolor świata się zmienia,
a smak powietrza jest bez sensu.
Przecież nikt pokoju nam nie obiecał!
Zachłyśnięcie się powietrzem nabrało znaczenia.
A oberwanie chmury staje się prawdą.
Smutne niebo,
radosne słonko,
piękne dwa księżyce,
nawet jeden się powiększa.
Wypala trawę,
piasek zmienia w szkło,
kruchy jak lód,
błyszczący jak złoto.
Spróbuj zjeść powietrze,
a wnet się otrujesz.
Ty i ja schowani
gdzieś w schronie.
Tam gdzie promień
nie dochodzi,
a grawitacja zawraca.

Wstaję rano - to ostatni dzień.
Gorąco, na twarzy maska z tlenem,
a wiatr obdziera żelazo z korozji.
Łapiemy się za ręce,
kładziemy na łóżku,
zdejmujemy maski.
Ostatnie spojrzenie.
Spoglądamy przez lunetę.
Widzimy niszczejący dom.
Wyrywająca kawałki ziemi w przestrzeń
temperatura topi tytan
i wnet paruje.
Wybuch jądra,
zalewa nas wnętrze,
a wiatr...
Ech, już nie ma wiatru.
Też wyparował.
Zróbmy ostatnią rzecz,
którą możemy zrobić.
Zamknijmy oczy.
Wyparujmy.


Zapraszam również na poprzedni wiersz:
Wiersz "Świat za kartki".

piątek, 21 sierpnia 2015

Wiersz "Świat za kartki"

Jesteś za kartki.
Wszystko jest za kartki.
Jesteś wielką kartką.
Za czerwoną tablicą.

Biskupi się wściekają
- powiedziała Malina.
Bo brakuje papieru,
produkowany jest w Chinach.

Pantokrator biskup
wygląda głupio i banalnie.
Przeglądając przez różowy okular
swoje lekkie życie.

Nie potrzeba im
kartek by żyć.
Wszystko napisane
w księgach mają.

My nawet pisać
nie potrafimy,
a kartek potrzebujemy.
Jak mysz kota...


Zapraszam również na poprzedni wiersz:
Wiersz "Mam swój plan".

środa, 19 sierpnia 2015

Wiersz "Mam swój plan"

Powiem Tobie żegnaj,
bo nie powiem do widzenia.
Moim ukrytym spojrzeniem
prześwietlę Cię.

I pójdę...

Zmienię pływ Dunaju.
Przemienię wodę w wino.
Przeliczę ziarnka piasku.
Obliczę wszystkie sekundy.

Odejdę...

Narobię krwawych wojen.
Zmienię słuszną politykę.
Zmutuję najgorsze wirusy.
Wypalę wszystkie lasy świata.

I podążę gdzieś...

Przesunę wszystkie góry.
Obudzę kilka wulkanów.
Pozabijam wszystkie zwierzęta.
Pomogę carskiej Rosji.

Potem ewakuuje się...

Nie zostanie nic.
Wszystko będzie martwe.
Krwawym potem
i magmą zalane.

I już nie wrócę...


Zapraszam również na poprzedni wiersz:
Wiersz "O głupocie i nicości".

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Wiersz "O głupocie i nicości"

Krzywa droga,
ludzi pełno.
Na niebie latają szybowce,
które się niebawem zderzą.

Muzyka tępa dogrywa.
Opium już gotuje się.
Zalane święconą wodą
i kadmem wiary.

Opłakuję moim losem
lecące z płomienia, tańczące skry.
Gotując wschodnie maki
i koniecznie wstrzykując je.

Kiedyś wieczorem,
ludzi nie było.
Na niebie nie było niczego,
ani chmur, ani nieba.

Muzyka przestała grać.
Zniknęła łyżka,
zapalniczka też.
I modliłem się do Boga.

Przestałem płakać,
bo nie było łez.
Ciebie też,
ani mnie.


Zapraszam również na poprzedni wiersz:
Wiersz "Rozmowa z emocjami".

piątek, 14 sierpnia 2015

Wiersz "Rozmowa z emocjami"

A Ty wrzucasz zdjęcia na facebooku,
a ja siedzę i je oglądam.
Prawie widziałem wszystko,
prócz swego odbicia.
Niby bez zarzutu,
a tu coś jednak świeci.
Zapisując kartki jak pamiętnik.
Porozmawiam z Tobą.

Czemu żyć chcesz?
A ja wiem?
To taka wola istnienia,
wola egzystencji.
Jak ludzie się wieszają
to ją chyba tracą.
Tak, tracą.
A tracą bo?
Sama bym nie chciała jej stracić
póki mi się śmieje twarz
póki słonko będzie wstawało - niby dla mnie.
A oddech będzie miał jakiś sens.
A Ty będziesz spoglądać - też niby dla mnie.

Jak podnoszenie powiek
będzie miało jakikolwiek sens.
To będę.
A ile będziesz?
Skąd ja mam to wiedzieć?
Skończę kiedy będę chciała.
Albo będę miała jaja.
A Tobie nic do tego.
Jestem tylko jednostką.
Która kiedyś zaniknie.

Widzisz te gwiazdy?
One wiecznie istnieją?
Przecież, że nie.
Same nie wiedzą kiedy to się skończy.
A Ty wymagasz tego ode mnie.
Kim Ty jesteś?
Bo ja już nie wiem czy jestem.
Ale kartka taka delikatna.
Tak po niej piszesz, że raczej zostanę.

Każdy ma swoje przemyślenia.
Każdy ma swój krzyż.
Każdy ma swoją drogę.
Ale każdy też się myli.


Zapraszam również na poprzedni wiersz:
Wiersz "Kołysanka"

środa, 12 sierpnia 2015

Wiersz "Kołysanka"

Kołysanka
Śpij już śnij.
Gniew swój zostaw,
odstaw troski i zaśnij.
Spij i śpij.
Na zawsze lub na wieki.
Zmruż swe powieki,
pozwól im spać.
Komu śpi
słońce daremne
przełamane krzykiem,
bólem i strachem.
Zostaw ciało,
odłóż delikatnie,
pozwól mu spać.
Kiedy twa brać
zaśnie już na wieczność
odchyl głowę,
pozwól się ponieść.
Pogódź się z ptakami,
które już nie zaśpiewają.
Przeproś puchate chmury,
które przestaną latać.
Spłyń po ziemi,
otwórz swoją duszę,
niech wpłynie tam
to co powinno.
I płacz przestanie.
I smutek odejdzie.
I ciężar zelżeje,
a Ty poczujesz się lekki
jak ptaki niepogodzone,
jak chmury burzowe,
jak wrak zbutwiały
otulający wielkie wody
Wszechwidnego Pacyfiku.
Po prostu śpij.


Zapraszam również na poprzedni wiersz:
Wiersz "Zarzuty do Boga"

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Wiersz "Zarzuty do Boga"

Zarzuty do Boga
Opowiedz mi o tym.
Pokaż co jest tam,
u nieba bram,
U wrót piekła,
gdzie siedzi jędza wściekła
Ukarzesz mnie?
Czy skarcisz po głowie?
A może opowiesz o cudach?
O tym, że nie jest dobrze?
Albo o katastrofach?
Powiesz o wojnach religijnych?
Może o głodzie na świecie?
Teraz chcę usłyszeć jedno.
To, że człowiek nie jest do Ciebie podobny,
że kłamałeś.
Co oznaczać może kilka rzeczy;
jesteś kłamcą
stworzyłeś nieudaną kopię Ciebie.
Rozumiem, że jesteśmy podobni.
I po raz kolejny kłamiesz.
Bo jesteś idealny.
A wiesz co?
Nic co widzę nie jest bliskie ideału.
Nawet trochę.
Nawet nie przeciera mgły
za którą skrywa się ideał.
Więc pytanie.
Jak ktoś idealny
mógł stworzyć coś nieidealnego?
Zrobiłeś to celowo?
Żeby poddać nas próbie?
Jakiej próbie?
Nikt nie jest godny.
Bo każdy po trochu
niszczy Twoje dzieło.
Nie stworzyłeś świata w tydzień.
Po raz kolejny jesteś kłamcą.
Chyba, że jestem zbyt nieidealny.
Ale na wszystkie Twoje cuda!
Na Córy Jerozolimskie!
Na Wielki Mur Chiński!
Na potęgę wszechobecnej fizyki!
Opisz po trochu jak to zrobiłeś.
Stworzyłeś nam dom,
który istniał wcześniej.
Biegały po nim dinozaury.
Po ziemi dreptały monstrualne stworzenia.
A Twoich cudów nie widać,
bo wszystko stworzyłeś
dawno i nikt nie pamięta,
nikt nie pamięta cudów.
A wiesz dlaczego?
Pewnie, że wiesz.
To ja nie wiem.